" Dzięki za super niespodziewaną przygodę!
Dzięki za kiełbaski i piwo!
Dzięki za Kibicowanie!
Dzięki za bycie częścią naszej wielkiej wyprawy dookoła świata!
Pozdowionka Iza :)"
"A lick of green
A bit of that
'cos we are crazy
like that...
AGA :) "
Własnie te wpisy najbardziej mnie zadowoliły ze zdjęć które wywołałem. Było miło jak dziewczyny złożyły swe drogocenne, jak dla mnie, podpisy na każdym ze zdjęć.
Jak doszło do tego że poznałem dwie dziewczyny, które postawiły nogi na wszystkich kontynentach??
Mianowicie....
Pewnego pięknego i słonecznego dnia, siedząc wygodnie w Warszawskim metrze ni z tąd ni z owąd przyciągneło me uwagę pewne zdjęcie w gazecie. Ukazywało jak Iza i Aga podskakują z polska flagą w ręku na Isla de Sol w Boliwi. Przeczytałem tam , że dwie młode dziewczyny wpadły na pomysł, by objechać wspólnie świat. Sam tytuł mnie zaciekawił " Dwie młode Polki objeżdżają świat".
Bardzo byłem ciekaw tego artykułu i gdy tylko miałem dostęp do internetu, zaczołem wyszukiwać blog dziewczyn. Po krótkim czasie udało się. Na stronce znajdują się ich zapisy, zdjęcia oraz śmieszne filmy ze swojej podróży dookoła świata.
Własnie teraz z wami dzielę się tym linkiem :)
http://www.hottoddiesunlimited.com/
Powracając do mnie i moich dwóch bohaterkach tego rozdziału, to nie tak szybko udało mi się nawiązać z nimi kontakt. Wiadomo nie zawsze jest dostęp do internetu. Dziewczyny również napotykały się temu problemowi. Niby jak ma się uzyskać połączenie na Antarktydzie lub w puszczy amazońskiej. Po prostu jest to mało realne.
Któregoś dnia śledzenia i czytania ich blogu oraz podziwiania nieziemskich zdjęć zaprosiłem dziewczyny do znajomych na popularnym facebook-u. Po zaakceptowaniu mojego zaproszenia przez Izę, wysłałem jej wiadomość, że je podziwiam i gratuluje pomysłu, ale również wielkiej odwagi. Minęło kilka dni gdy odebrałem wiadomość od Izy. Ciekawe co pomyślała jak zauważyła następne zaproszenie do znajomych? Myślę, że na pewno powiedziała tak: " O, znów mamy nowego wielbiciela. Jak miło." Wymieniliśmy się kilkakrotnie wiadomościami. Dała mi dużo rad jak tanio podróżować i gdzie warto jechać. Choć na pewno wszystkie kraje są warte odwiedzenia, choćby Irak czy Afganistan. Wiadomości udzielone przez nią pomogły mi np. w czasie mojej podróży do Tajlandii. Dziewczyny były tam, wiec podzieliły się radami co warto zobaczyć. Iza dała mi namiar gdzie mogę przejechać się na słoniach. Muszę powiedzieć że znalazłem to co chciałem i było bardzo miło przejechać się na dzikiej bestii.
Nasza przyjaźń rozpoczeła się online, aż do momentu gdy Ja wraz z kuzynem i naszymi znajomymi jechaliśmy na długi weekend nad polskie jeziora tzw. " Mazury".
Wiedziałem że dziewczyny zawitały do Polski z wyprawy z Hiszpanii i Francji gdyż jak to ich oddany fan śledziłem ich blog oraz wpisy na facebook-u. Nie ukrywam wysłałem im kilka wiadomości czy by znalazły czas na spotkanie i pogawędkę ale wiadomo jak przyjeżdża się do swego kraju, to każdy chce się spotkać i jest niedostatek czasu.
Tak czy owak, podczas mojej wyprawy na mazury, dostałem wiadomość od dziewczyn że są u kuzyna Izy nieopodal Sokołowa Podlaskiego. To są moje bliskie okolice, lecz Ja wraz z kuzynem bylem już za Łomżą. Zatrzymaliśmy się na chwilę by się naradzić, czy zawracamy czy jedziemy dalej. Jak to rodzinna spontaniczność zmieniliśmy trasę, by wrócić 87 kilometrów i zabrać ze sobą dziewczyny. Iza i Aga miały następnego dnia złapać stopa i podjechać do Olsztyna, gdyż tam miały swój następny cel. Oczywiście zmieniły szybko zdanie i wyruszyły z nami na mazurską przygodę.
Nasza droga zleciała szybko i ze śmiechem. Dziewczyny opowiadały różne historie z swych wypraw. Były zarówno te śmieszne, że łzy leciały jak byśmy oglądali kolejny raz Titanica, ale i również te niebezpieczne że bałeś się odwrócić głowę, bo nie byłeś pewny, czy coś się kryje za twymi plecami.
Jechaliśmy na camping za Giżyckiem, do folwarku Łękuk. Zajechaliśmy tam tuż przed północą. Zaczeliśmy rozbijać namiot, lecz dziewczyny nie były przygotowane. Nie zdawały sobie sprawy że zamiast do Olsztyna pojada na jeziora. Szybko zorganizowaliśmy dziewczynom namiot. Mieliśmy zapas karimat więc również sie podzieliliśmy by wszyscy mieli dogodne warunki spania pod namiotem.
Nieopodal namiotów w dali iskrzył sie ogień z ogniska. Mieliśmy rozpalać gril ale skoro jest ognisko to czemu by nie skorzystać. Nasz asortyment jak: kiełbasy, chleb, kilka piw i oczywiście wino wzięliśmy w ręce i marsz do płomnienia.
Przy kręgu ciepła siedziało dwóch nieznajomych. Zapytaliśmy się czy można się dołączyć i już po chwili byliśmy po imieniu. Łukasz ksywka Szeben i Kacper to fajni, zwariowani goście. Na dodatek pochodzą z Warszawy. Łukasz powiedział nam, że już wkrótce będziemy mogli go zobaczyć w komedii pt. " Twoja stara baśń" który gra główną role. W kinie od 1 czerwca. Oczywiście w jego imieniu wszystkich zapraszam.
Załączam link do zwiastuna filmu:
http://www.youtube.com/watch?v=JlJFsORW4E0
Czas szybko leciał, piwo i wino kończyło się. Najedzeni i napici wrócili spokojnie do namiotu, by rano wstać i płynąć kajakiem po rzece Łaźna Struga.
Rankiem nie obudził nas jak to zazwyczaj robi komórkowy budzik tylko klekoczący bocian. Było miło obudzić się rankiem wraz z naturą.
Po wybudzeniu, prysznicu i śniadaniu ruszyliśmy w kierunku startu wypłynięcia. Oczywiście przed rozpoczęciem zrobiliśmy kilka pamiątkowych zdjęć.
Nasze przepłynięcie 5 kilometrowego odcinka zajęło nam kilka godzin, ponieważ urlop i wypoczynek na mazurach to nie regaty, kto pierwszy do mety ten lepszy. Liczyły się piękne widoki i śpiew ptaków, które nam towarzyszyły. W reku było piwo miodne z pobliskiego sklepu a na deser ciasto od Izy z domowego wypieku.
Na przystanku w połowie drogi trzeba było skorzystać z publicznej toalety. Jeszcze nigdy wcześniej nie było tak przyjemnie jak na mzaurskiej przestrzeni.
Dlaczego?
Szum wody, śpiew ptaków, szelest liści na drzewie. W większości przypadkach toalet publicznych wchodzisz z zamkniętym nosem i również szybko z tamtąd wychodzisz. Tym razem moje wyjście było całkiem inne..............
Po załatwieniu wszystkich niezbędnych naturalnych spraw, czas był na dalszą przyjemną podróż. Przejazd był bardzo relaksujący i pełen wrażeń. Na mecie naszej pięcio kilometrowej wycieczki, smakowaliśmy lodów z pobliskiego miejskiego sklepu, w którym sprzedawała bardzo miła i urocza pani. :))
Rejsy kajakowe się skończyły a my wszyscy wróciliśmy z powrotem na domowy obiad gotowany przez panią kucharkę. Było bardzo smacznie :) Po obiadku dziewczyny musiały niestety nas opuścić, gdyż miały również swój grafik i plany, by przed powrotem do Stanów Zjednoczonych zobaczyć się z rodzinką. Spakowane i mam nadzieję że zadowolone z przygody wraz z nami, zapakowały się do samochodu a my je odwieźliśmy do Giżycka na pociąg do Olsztyna.
Po zakupie biletów mieliśmy jeszcze czas na kawę przed ich odjazdem. Dziewczyny zdradziły nam również, że projektują i sprzedają ubrania oraz ozdoby. Więc chwila namysłu i zakupiliśmy koszulki od dziewczyn. Orginalne i niepowtarzalne stroje trafiły do naszych rąk za co im dziękuję Ja i Leszek. :))
Link do strony z ubraniami i ozdobami od Izy i Agi: http://hottoddies.spreadshirt.com/
Jak to zawsze bywa co dobre szybko mija, niezależnie gdzie jesteś. Tym razem również tak było. Z nutką goryczy żegnaliśmy Izę i Agę czyli Hot Toddies. Mam nadzieję że znów się spotkamy, oraz razem podbijemy jakiś kraj :) Jeszcze raz wam dziękuję za chwile czasu z nami oraz wspaniałą przygodę z krejzolami.
P.S. Nie ma to jak samoloty w oczach!! Prawda Iza i Aga. Musimy zapytać się Łukasza z kąd on bierze te naturalną dobroć, po których pasy startowe tobie się mieszają.
Łukasz czy wiesz jak to jest spać z grilem??? Tą zagadkę zostawmy na później. :)
Pociąg odjechał a Ja wraz z Leszkiem wróciłem do samochodu i pojechaliśmy na jezioro Niegocin leżącego nad Giżyckiem. Zachód słońca się zbliżał, więc zrobiłem kilka zdjęć.
Gdy wróciliśmy na camping, z turystycznej lodówki wyjeliśmy kiełbaski i resztę niezbędnych rzeczy by znów się rozgościć przy ognisku. Kolejny raz opowiadaliśmy sobie historie tylko że tym razem już bez Toddies. Oczywiście nasi warszawicy znów odpalili naturalną dobroć, ale nie wiadomo czy samoloty im latały. Niestety my nie skorzystaliśmy. Wieczór minął szybko ale radośnie.
Nasi znajomi dotarli, ale szybko również odjechali, gdyż pewna z naszych znajomych miała problem i nie mogła się delektować mazurską naturą. Jej tak naprawdę problem.
Naszego ostatniego dnia spędziliśmy na wielgachnym rowerku wodnym. Kolejny raz wzieliśmy asortyment i wypłyneliśmy na jezioro. Kilka godzin na rowerku który był tak duży, że mogliśmy położyć się na nim i opalać. Szum malutkich fal, szeleszczące trawy, oraz śpiew ptaków relaksował nas przed jutrzejszym powrotem do stolicowego życia.
Nasza majówka nad polskimi jeziorami skończyła się. Rano, po śniadaniu spakowaliśmy się i wyznaczyliśmy nową trasę w nawigacji, tym razem była to Warszawa.
Chciałem również podziękować dziewczynom za opis mojej osoby w Nowojorskim Dzienniku :) Bardzo jestem zadowolony z tego, oraz z kredytów na zdjęcia :)) Link do gazety z opisem dziewczyn o naszej wspólnej wyprawie :)
http://www.dziennik.com/publicystyka/artykul/szczescie-przychodzi-niespodziewanie
Jeszcze raz wielkie Dzieki. Pozdrawiam Hot Taddies :))
Akurat ja nad tym jeziorem jeszcze nie miałam okazji być, ale za to uwielbiam jeździć nad jezioro Jeziorak. W końcu tam można wyczarterować jacht z http://tempesta-jachty.pl/ i w bardzo miły sposób spędzić czas nad wodą.
OdpowiedzUsuń