sobota, 3 listopada 2012

Moj nowy blog !! raffywdrodze.pl

Witajcie wszyscy którzy zagladali i nadal zagladaja na mego bloga. Z wielka radoscią powstala wkoncu moja nowa  strona internetowa, gdzie bede dalej opisywal swoje przygody.

Bardzo Was zapraszam do czytania, komentowania oraz lubienia i rozpowszechniania mojej nowej strony!! Z gory dziekuje i zaporaszam do milego czytania :) Raffy

Oto link do nowego bloga :)
http://raffywdrodze.pl/

niedziela, 5 sierpnia 2012

Jak się spakować na wakacje czyli Raffy jako doradca. .

Ostatniego czasu miałem przyjemność wziąć udział w programie na żywo " Raport" który jest nadawany na antenie Superstacja.
Rozmawiałem w nim o tym jak dobrze spakować się na wakacje. Było bardzo fajnie wziąć udział w takim projekcie i zdobyć nowe doświadczenia. 

Znajomi zadali mi pytanie " Jak się tam dostałeś?" Wyjaśniam: Oto, że Raffy sporo podróżuje i widzą to nie tylko Wy moi znajomi, ale również moja cała dyrekcja  zostałem poproszony przez kilka osób z biura o wzięcie udziału w nagraniu telewizyjnym. Zgodziłem się za drugim namysłem gdyż sam występ pomoże mi w realizacji mego planu który nastąpi gdy Raffy odwiedzi wszystkie państwa Europy. 

Oznajmiam od razu, że nagranie było darmowe i żadnej korzyści materialnej nie otrzymałem oprócz podzielenia się mym słowem na antenie. 

Serdecznie dziękuje stacji "Superstacja"  za możliwość podzielenia się moimi radami na temat pakowania i pokazania jak się odbywa taka relacja na żywo oraz mym znajomym z Couchserfingu. 

                                                                              ... Raffy...


Poniżej nagranie które otrzymałem od znajomego. Jeśli dostane kopie od telewizji bądź wyszukam ja na stronie oczywiście podzielę się z wami :) Raffy rozmawia od 3.15 minuty !!! Zapraszam do oglądania i komentowania. 

wtorek, 26 czerwca 2012

Konkurs:)

Po wizycie na Ibizie przyszedł czas na obiecany KONKURS. Do wygrania pamiątki z Ibizy. 

Pytanie konkursowe brzmi : Jakie miejsce w słonecznej Hiszpanii poleciłbyś/poleciłabyś osobie, która jeszcze tam nie była?? Dlaczego akurat te miejsce??

1) odpowiedz proszę wysyłać na email: sternikrafal@gmail.com
2) Konkurs trwa do 16.07.12r. Po tym terminie wybiore trojke zwyciezcow ktorzy dostana upominki z Ibizy.
3) Wyniki ogłoszę na blogu najpóźniej do 18 lipca 2012. Zwycięzca otrzyma ode mnie mail z potwierdzeniem wygranej i prośbą o podanie adresu. W przypadku niepodania adresu w ciągu dwóch dni, nagroda trafi do kolejnej osoby.

Pozadrawiam i czekam na odpowiedzi :) Raffy 




niedziela, 27 maja 2012

Durdle Door

Durdle Door to naturalny łuk skalny z wapienia, który liczy około 140 mln lat i pochodzi z okresu jury. Jest najczęściej fotografowanym obiektem wybrzeża jurajskiego. Często również można go napotkać na pocztówkach z południowej Anglii.




Do tego pięknego miejsca prowadzi droga przez urocze tereny. Z jednej strony kanał Angielski zaś z drugiej łąki trawy, i zielone pola, które sprawiają, że zejście jest bardzo relaksujące i przyjemne.






Dzięki nietypowemu wyglądowi miejsce te zostało uznane za "cud geologiczny", które przyciąga turystów odwiedzających hrabstwo Dorset.  Nie tylko zwykli ludzie ulegają temu widokowi, ale również ekipa "Piraci z Karaibów"- niektóre sceny z pierwszej części filmu były właśnie kręcone w otoczeniu Durdle Door.



Durdle Door to nie tylko zarys skały wyrzeźbionej przez fale morskie i długi okres czasu. To własnie tutaj doznamy łagodnego zejścia do morza, a tuż za nią skały z małymi jaskiniami. Wielkość niektórych z nich powoduje, że można poszukać cienia i chłodu w gorące dni, bo też takie w Anglii się zdarzają.




 Co mnie ździwiło gdy pierwszy raz to przyjechałem, to kolor wody. Niebieska, jak laguna wenecka choć to tylko kanał angielski. Nie mam pojęcia czym akurat ten rejon ma taką piękną barwę wody. Niczym się nie różni od tych wód w Chorwacji, czy w Hiszpanii oprócz temperatury oraz czystością.
Za każdym razem gdy tam powracam myślę o tym co dziś, ale również o tym, co jutro czas przyniesie.

Wszystkich odwiedzających to miejsce, oraz inne tereny w hrabstwie Dorset zapraszam do mnie na herbatkę z mlekiem i ciasteczkami, gdyż do tego miejsca mam około 30 min jazdy samochodem.


                                                                                        ....Raffy....

piątek, 25 maja 2012

Lulworth Cove - Anglia

Lulworth Cove to zatoka, koło miejscowości zachodni Lulworth na malowniczym szlaku o nazwie Jurassic  Coast, który został wpisany do Listy Światowego Dziedzictwa UNESCO. Szlak ten znajduję się na południu Anglii w hrabstwie Dorset, gdzie niedaleko mieszkam Ja.



Miejsce te jest licznie odwiedzanych przez turystów, około miliona w ciągu roku. Zatoka jest bardzo blisko Durdle Door, które opisze w następnym poście. Zatoka jest niemalże geometrycznie okrągła, otoczona kamienistą plażą oraz wysokimi klifami.
To właśnie ten obiekt został uznany w programie " Siedem cudów natury" za jeden z cudów południa.





Wszystkich odwiedzających południe Anglii, zapraszam w te strony bo naprawdę warto :)


środa, 23 maja 2012

Iza i Aga czyli Hot Toddies wedrują przez świat.


" Dzięki za super niespodziewaną przygodę!
  Dzięki za kiełbaski i piwo!
  Dzięki za Kibicowanie!
  Dzięki za bycie częścią naszej wielkiej wyprawy dookoła świata! 
 Pozdowionka Iza :)"                                           
                                                                              "A lick of green
                                                                                A bit of that 
                                                                                'cos we are crazy
                                                                                 like that... 
                                                                                              AGA  :) "


Własnie te wpisy najbardziej  mnie zadowoliły ze zdjęć które wywołałem. Było miło jak dziewczyny złożyły swe drogocenne, jak dla mnie, podpisy na każdym ze zdjęć.

Jak doszło do tego że poznałem dwie dziewczyny, które postawiły nogi na wszystkich kontynentach??

Mianowicie....


Pewnego pięknego i słonecznego dnia, siedząc wygodnie w Warszawskim metrze ni z tąd ni z owąd przyciągneło me uwagę pewne zdjęcie w gazecie. Ukazywało jak Iza i Aga podskakują z polska flagą w ręku na Isla de Sol w Boliwi. Przeczytałem tam , że dwie młode dziewczyny wpadły na pomysł, by objechać wspólnie świat. Sam tytuł mnie zaciekawił " Dwie młode Polki objeżdżają świat".




Bardzo byłem ciekaw tego artykułu i gdy tylko miałem dostęp do internetu, zaczołem wyszukiwać blog dziewczyn. Po krótkim czasie udało się. Na stronce znajdują się ich zapisy, zdjęcia oraz śmieszne filmy ze swojej podróży dookoła świata.
Własnie teraz z wami dzielę się tym linkiem :)
http://www.hottoddiesunlimited.com/

Powracając do mnie i moich dwóch bohaterkach tego rozdziału, to nie tak szybko udało mi się nawiązać z nimi kontakt. Wiadomo nie zawsze jest dostęp do internetu. Dziewczyny również napotykały się temu problemowi. Niby jak ma się uzyskać połączenie na Antarktydzie lub w puszczy amazońskiej. Po prostu jest to mało realne.
Któregoś dnia śledzenia i czytania ich blogu oraz podziwiania nieziemskich zdjęć zaprosiłem dziewczyny do znajomych na popularnym facebook-u. Po zaakceptowaniu mojego zaproszenia przez Izę, wysłałem jej wiadomość, że je podziwiam i gratuluje pomysłu, ale również wielkiej odwagi. Minęło kilka dni gdy odebrałem wiadomość od Izy. Ciekawe co pomyślała jak zauważyła następne zaproszenie do znajomych? Myślę, że na pewno powiedziała tak:  " O, znów mamy nowego wielbiciela. Jak miło." Wymieniliśmy się kilkakrotnie wiadomościami. Dała mi dużo rad jak tanio podróżować i gdzie warto jechać. Choć na pewno wszystkie kraje są warte odwiedzenia, choćby Irak czy Afganistan. Wiadomości udzielone przez nią pomogły mi np. w czasie mojej podróży do Tajlandii. Dziewczyny były tam, wiec podzieliły się radami co warto zobaczyć. Iza dała mi namiar gdzie mogę przejechać się na słoniach. Muszę powiedzieć że znalazłem to co chciałem  i było bardzo miło przejechać się na dzikiej bestii.

Nasza przyjaźń rozpoczeła się online, aż do momentu gdy Ja wraz z kuzynem i naszymi znajomymi jechaliśmy na długi weekend nad polskie jeziora tzw. " Mazury".
Wiedziałem że dziewczyny zawitały do Polski z wyprawy z Hiszpanii i Francji gdyż jak to ich oddany fan śledziłem ich blog oraz wpisy na facebook-u. Nie ukrywam wysłałem im kilka wiadomości czy by znalazły czas na spotkanie i pogawędkę ale wiadomo jak przyjeżdża się do swego kraju, to każdy chce się spotkać i jest niedostatek czasu.
 Tak czy owak, podczas mojej wyprawy na mazury, dostałem wiadomość od dziewczyn że są u kuzyna Izy nieopodal Sokołowa Podlaskiego. To są moje bliskie okolice, lecz Ja wraz z kuzynem bylem już za Łomżą. Zatrzymaliśmy się na chwilę by się naradzić, czy zawracamy czy jedziemy dalej. Jak to rodzinna spontaniczność zmieniliśmy trasę, by wrócić 87 kilometrów i zabrać ze sobą dziewczyny. Iza i Aga miały następnego dnia złapać stopa i podjechać do Olsztyna, gdyż tam miały swój następny cel. Oczywiście zmieniły szybko zdanie i wyruszyły z nami na mazurską przygodę.
Nasza droga zleciała szybko i ze śmiechem. Dziewczyny opowiadały różne historie z swych wypraw. Były zarówno te śmieszne, że łzy leciały jak byśmy oglądali kolejny raz Titanica, ale i również te niebezpieczne że bałeś się odwrócić głowę, bo nie byłeś pewny, czy coś się kryje za twymi plecami.
Jechaliśmy na camping za Giżyckiem, do folwarku Łękuk. Zajechaliśmy tam tuż przed północą. Zaczeliśmy rozbijać namiot, lecz dziewczyny nie były przygotowane. Nie zdawały sobie sprawy że zamiast do Olsztyna pojada na jeziora. Szybko zorganizowaliśmy dziewczynom namiot. Mieliśmy zapas karimat więc również sie podzieliliśmy by wszyscy mieli dogodne warunki spania pod namiotem.

Nieopodal namiotów w dali iskrzył sie ogień z ogniska. Mieliśmy rozpalać gril ale skoro jest ognisko to czemu by nie skorzystać. Nasz asortyment jak: kiełbasy, chleb, kilka piw i oczywiście wino wzięliśmy w ręce i marsz do płomnienia.


Przy kręgu ciepła siedziało dwóch nieznajomych. Zapytaliśmy się czy można się dołączyć i już po chwili byliśmy po imieniu. Łukasz ksywka Szeben  i Kacper to fajni, zwariowani goście. Na dodatek pochodzą z Warszawy. Łukasz powiedział nam, że już wkrótce będziemy mogli go zobaczyć w komedii pt. " Twoja stara baśń" który gra główną role. W kinie od 1 czerwca. Oczywiście w jego imieniu wszystkich zapraszam.
Załączam link do zwiastuna filmu:
http://www.youtube.com/watch?v=JlJFsORW4E0

Czas szybko leciał, piwo i wino kończyło się. Najedzeni i napici wrócili spokojnie do namiotu, by rano wstać i płynąć kajakiem po rzece Łaźna Struga.
Rankiem nie obudził nas jak to zazwyczaj robi komórkowy budzik tylko klekoczący bocian. Było miło obudzić się rankiem wraz z naturą.

Po wybudzeniu, prysznicu i śniadaniu ruszyliśmy w kierunku startu wypłynięcia. Oczywiście przed rozpoczęciem zrobiliśmy kilka pamiątkowych zdjęć.





Łaźna Struga, ma bardzo łagodną i spokojną wodę, choć było kilka wyzwań by przepłynąć przeszkody jak miedzy innymi przewalone drzewo na całej szerokości rzeki. Nasza trasa sięgała 5 lub 10 kilometrów. My zdecydowaliśmy się na tę krótszą gdyż drugą trasę zostawiliśmy sobie na inny dzień.



Nasze przepłynięcie 5 kilometrowego odcinka zajęło nam kilka godzin, ponieważ urlop i wypoczynek na mazurach to nie regaty, kto pierwszy do mety ten lepszy. Liczyły się piękne widoki i śpiew ptaków, które nam towarzyszyły. W reku było piwo miodne z pobliskiego sklepu a na deser ciasto od Izy z domowego wypieku. 







Na przystanku w połowie drogi trzeba było skorzystać z publicznej toalety. Jeszcze nigdy wcześniej nie było tak przyjemnie jak na mzaurskiej przestrzeni. 
Dlaczego?

Szum wody, śpiew ptaków, szelest liści na drzewie. W większości przypadkach toalet publicznych wchodzisz z zamkniętym nosem i również szybko z tamtąd wychodzisz. Tym razem moje wyjście było całkiem inne.............. 
.... zadowolony i uśmiechnięty. :))
Po załatwieniu wszystkich niezbędnych naturalnych spraw, czas był na dalszą przyjemną podróż. Przejazd był bardzo relaksujący i pełen wrażeń. Na mecie naszej pięcio kilometrowej wycieczki, smakowaliśmy lodów z pobliskiego miejskiego sklepu, w którym sprzedawała bardzo miła i urocza pani. :))



Rejsy kajakowe się skończyły a my wszyscy wróciliśmy z powrotem na domowy obiad gotowany przez panią kucharkę. Było bardzo smacznie :) Po obiadku dziewczyny musiały niestety nas opuścić, gdyż miały również swój grafik i plany, by przed powrotem do Stanów Zjednoczonych zobaczyć się z rodzinką. Spakowane i mam nadzieję że zadowolone z przygody wraz z nami, zapakowały się do samochodu a my je odwieźliśmy do Giżycka na pociąg do Olsztyna.
Po zakupie biletów mieliśmy jeszcze czas na kawę przed ich odjazdem. Dziewczyny zdradziły nam również, że projektują i sprzedają ubrania oraz ozdoby. Więc chwila namysłu  i zakupiliśmy koszulki od dziewczyn. Orginalne i niepowtarzalne stroje trafiły do naszych rąk za co im dziękuję Ja i Leszek. :))






  
Link do strony z ubraniami i ozdobami od Izy i Agi: http://hottoddies.spreadshirt.com/  

Jak to zawsze bywa co dobre szybko mija, niezależnie gdzie jesteś. Tym razem również tak było. Z nutką goryczy żegnaliśmy Izę i Agę czyli Hot Toddies. Mam nadzieję że znów się spotkamy, oraz razem podbijemy jakiś kraj :) Jeszcze raz wam dziękuję za chwile czasu z nami oraz wspaniałą przygodę z krejzolami.

P.S. Nie ma to jak samoloty w oczach!! Prawda Iza i Aga. Musimy zapytać się Łukasza z kąd on bierze te naturalną dobroć, po których pasy startowe tobie się mieszają.
Łukasz czy wiesz jak to jest spać z grilem???  Tą zagadkę zostawmy na później. :)

Pociąg odjechał a Ja wraz z Leszkiem wróciłem do samochodu i pojechaliśmy na jezioro Niegocin leżącego nad Giżyckiem. Zachód słońca się zbliżał, więc zrobiłem kilka zdjęć.




Gdy wróciliśmy na camping, z turystycznej lodówki wyjeliśmy kiełbaski  i resztę niezbędnych rzeczy by znów się rozgościć przy ognisku. Kolejny raz opowiadaliśmy sobie historie tylko że tym razem już bez Toddies. Oczywiście nasi warszawicy znów odpalili naturalną dobroć, ale nie wiadomo czy samoloty im latały. Niestety my nie skorzystaliśmy. Wieczór minął szybko ale radośnie.

Nasi znajomi dotarli, ale szybko również odjechali, gdyż pewna z naszych znajomych miała problem i nie mogła się delektować mazurską naturą. Jej tak naprawdę problem.

Naszego ostatniego dnia spędziliśmy na wielgachnym rowerku wodnym. Kolejny raz wzieliśmy asortyment i wypłyneliśmy na jezioro. Kilka godzin na rowerku który był tak duży, że mogliśmy położyć się na nim i opalać. Szum malutkich fal, szeleszczące trawy, oraz śpiew ptaków relaksował nas przed jutrzejszym powrotem do stolicowego życia.





Nasza majówka nad polskimi jeziorami skończyła się. Rano, po śniadaniu spakowaliśmy się i wyznaczyliśmy nową trasę w nawigacji, tym razem była to Warszawa.

Chciałem również podziękować dziewczynom za opis mojej osoby w Nowojorskim Dzienniku :) Bardzo jestem zadowolony z tego, oraz z kredytów na zdjęcia :)) Link do gazety z opisem dziewczyn o naszej wspólnej wyprawie :)
http://www.dziennik.com/publicystyka/artykul/szczescie-przychodzi-niespodziewanie

Jeszcze raz wielkie Dzieki. Pozdrawiam Hot Taddies :))



czwartek, 26 kwietnia 2012

Tajlandia 2012



Tajlandia to byla moja pierwsza wyprawa do Azji. Podróż nie rozpoczęła się rewelacyjnie, gdyż miałem półtora godziny opóźnienia z Londynu do Istanbułu. Byłem zaniepokojony, gdyż nie wiedziałem czy zdąże na drugi lot. Gdy po około dwu godzinnym opóźnieniu wylądowałem w Turcji oznajmiono nam, ze samolot czeka na nas i mamy szybko przejść do odpowiedniej bramki. Razem ze mną było około piętnastu osób lecących do Tajlandii. Każdy zaczął przemieszczać się w odpowiednim kierunku i po kolejnej odprawie biletowo-paszprtowej udalismy się do samolotu.


Wkoncu gdy juz usiadlem w swoje miejsce w samolocie, nerwy opadly i czekalem na start wielkiej maszyny.  Moj lot trwal 12 godzin.

Po wyjsciu z samolotu pierwsze co zwrocilo na mnie uwage to temperatura. Wynosila 36°C.
Wyladowalem o godzinie 13.15 a z lotniska wyszedlem ok 17.30. Dlaczego????

Gdyz tak dlugo czekalem na odprawe paszportowa. Piekna pani za lada przybijala ok pieciu pieczatek i wychodzila na przerwe. Wszystkich ludzi doprowadzalo to do szalu. Czekalem tak długo że aż postanowiłem zmienić kolejkę. Poszło troszkę szybciej. W końcu po przyznaniu wizy na okres pobytu mogłem iść i znaleźć mój bagarz, co nie bylo takie łatwe jak to zazwyczaj bywa. Bagaż nie leżał na żadnej z taśm. Szukałem go po jednym z najwiekszych lotnisk w Azji ok godzine. W końcu znalazłem innych ludzi którzy również nie mogli znaleźć swych bagaży. Poszlismy w grupie do biura bagażów i zapytalismy gdzie one są. Pani oznajmiła że leżą przy taśmie 18 lecz tak nie bylo. Po kolejnych poszukowaniach jakiś miły azjata powiedzial ze nasze bagaże sa przy tasmie 4. Wiec byl czas na marsz z jednego krańca na drugi lotniska by je odebrac. Nareszcie je znalezlismy i po kilku godzinach wkoncu wyszlismy z lotniska. Poszlismy zamowic taksowke do naszego hotelu.

Podczas drogi do Pattaya, naszego pierwszego miejsca pobytu zachwycalem sie innymi krajobrazami. Wszystko bylo inne, ludzie, kwiaty, drogi. Poprostu wszytko. Po ok dwu godzinnej jeździe taksówka dojechaliśmy do celu.
Byla 21 wieczorem a  temperatura  nadal byla wysoka i wynosila 31°C.
Hotel byl super. Jak na taka cenę miał  swietne polozenie, niedaleko plaza i morze oraz sklepy.
Pokoj moj znjdowal sie na 25 pietrze, wiec widok byl niesamowity na zatokę, miasto, kluby i sklepy.

Chwile pozniej byl zachod slonca, moj pierwszy w Tajlandii :)


Nastepnego dnia odpoczywalem na plazy. Woda byla niezbyt czysta ale co tam sie nie robi . Spotkalismy pewnego amerykanina ktory mial papuge i mozna bylo z nia zrobic sobie fotke. Wiec jak najbardziej czemu nie. Wiec zaplacilem 100 tajskich batów wiec ok 10zl za fotke.



 W Pattaya spedzilismy kilka dni. Jesli chodzi o zycie nocne to jest chyba najgorszym miejscem gdzie sie uprawia sex turystyke. Mnostwo rosjan  ktorzy wynajmuja mlode tajki lub tajow na wspolne noce . Poprostu nie da sie tego nie zauwazyc. Sex jest tam wszedzie, szczegolnie noca.
Niejeden raz gdy szlismy noca by zobaczyc jakies kluby czy cos zjesc,  nie wiadomo skad wyskakiwaly dziewczyny. Krzyczaly, flirtowaly, i podrywaly ciebie tekstami np.: "uuuuuu seksowny facet", " zapraszam na kawe!" lub najlepszy tekst z pobytu to " nie lubie Ciebie ale kocham twoje pieniadze" to mnie rozwalilo. He nie jeden raz mialem oferte od miych pan ktore chcialy bym je zaprosil do swego hotelu. Taka przyjemnosc kosztuje 1000 batów czyli ok 100zl. Nie skozystalem z zadnych takich uslog, choc niektore byly warte grzechu . Wszystkie te osoby zachowywaly sie jak malpy. Krzyczaly i skakaly z jedego "drzewa" na drugie.

Pewien tajlandczyk opowiedzial nam ciekawa historie dotyczaca dziewczyn ktore pracuja cialem. Powiedzial: : Jesli jedziesz samochodem, taksowka lub czym kolwiek i zauwazysz jeden dom ktory wyglada jak chlew, to w nim mieszka osoba normalnie usytuowana w kraju, jesli zauwazysz dom ktory wyglada jak maly palac, z ladnym ogrodkiem i dobrym samochodem, tzn ze wlasciciel ma corke lub syna albo kilka dzieci ktorzy dostarczaja im pieniadze za zarobki swym cialem. To norma. Kilka razy zauwazylem takie posesje. Jak widac interes jest wszedzie. :) tylko trzeba umiec go rozkrecic:) Noca wlasnie takie kobiety lub ladyboys mozna podziwiac ktorzy czekaja tylko na to, bys zabral je ze soba.



To dzieje sie tylko noca :)) heheh !! A teraz............. czas na kolejny dzien:)


Kolenym etapem byla jedna z pobliskich wysp.
Podczas plyniecia statku roztaczal sie widok na Pattaye.


Wyspa ta nazywala sie Ko Lan. Tam juz bylo bardzo milo i ciekawie. Woda byla nieziemsko przezroczysta. Prawdziwe miejsce do odpoczynku i relaxu.



Widok na wode i plaze :)) Rowniez byl czas na zabawe np przejazczka na wodnym bananie :))






Po pobycie na wyspie, czas był na powrót. Nasz przewodnik powiedział że dzis jest swieto i każdy obywatel jedzie na górę by się pomodlić. Więc zabrał nas ze sobą co było milym i fajnym doznaniem, zobaczyć jak ludzie sie modla i swiętują ważny dla nich dzień. Góra na której modlili sie ludzie znajdowała się po drugiej stronie zatoki.









Dzien byl udany i dlugi pelen nowych atrakcji. Kolejnego dnia poszlismy zwiedzic i zjechac z rosyjskiej wiezy ktora znajduje sie w centrum miasta Pattaya. Wieza ta ma 56 pieter. Atrakcja ta kosztowala 200 batow wiec 20zl.




Zjazd nie byl az tak ekscytujacy jak wygladal ale mile doswiadczenie :)) Po zakonczeniu zwiedzania wiezy i zjezdzie, poszedlismy na plaze by odpoczac i posluchac morskich fal. Uwielbiam to. Chwile pozniej brak mi bylo adrenaliny wiec teraz poszedlem na parachuting. To juz bylo bardziej ciekawe niz wieza.





Latanie i zjezczanie zakonczyl dzien wrazen. Nasetepny dzien byl dniem moich 21 urodzin. Nie wiemdzialem  co sie wydarzy i co mnie czeka.
Rano gdy tylko wstalem znjomi zlozyli mi zyczenia i drobne prezenty. Gdy spotkalismy naszego przewodnika zaporosil nas do swego domu na maly obiad. Bylismy bardzo zaskoczeni gdyz zadko tajowie zapraszaja obcych ludzi szcegolnie turystow do swego domu. Powiedzial nam ze nam ufa i ze nas polubil,
wkoncu 3 tygodnie z nami spedzi pokazujac nam Tajlandie.

Wieczorem ubralem sie w koszule ktora lubie. Na wazne okazje. ARNC beda wiedziec heh!! Jest mi mila i mile chwile z nia spedzilem. Gdy dotarilsmy do domu na kolacje, przygotowalismy kilka dan i czas bylo uczte. Nie wiedzialem ze znajomi mi zrobili wlasnie taka niespodzianke. Nasza uczta skladala sie z 2 salatek, kieblasek z grila, krewetek i whisky. Fajne polaczenie.








Po udanej imprezce szybki powrot do hotelu, prysznic i czas sen. :)) 13.03.2012 byl bardzo fajnym i milym dniem !! Zostanie w pamieci napewno :)
 Dwa dni pozniej czas byl na pakowanie sie. Lecielismy na Phuket. Drugie wazne miejsce turystyczne w Tajlandii. Lecielismy tam liniami Air Bangkok. Sa bardzo fajne, mila absluga i jedzenie. Polecam.

W dniu wyjazdu z Pattaya dopisywal humor hehe bo wiedzialem ze jade w dobre i ciekawe miejsce. Lepsze niz nasza baza. Po godzinnym locie i wyladowaniu pojechalismy do hotelu, ktorym sie rozczarowalem. Klimatyzacja zbytnio nie dzialala. Lodowka zbyt mala by cos tam schowac, sejf sie blokowal, luzka male i niezbyt wygodne no i telewizja !! Jeden program w jezyku angielskim, pozatym ledwo widoczny gdzyz obraz odczytu byl bardzo slaby. Ale co tam, przemecze sie tam te 5 dni. Po zameldowaniu sie do hotelu poszlismy do lokalnego biora pozdrozy by odebrac nasze bielty na wyspe Phi Phi i miejsce gdzie bedziemy jezdzic na sloniach. Wszystkie bilety zostaly odebrane i jutro w poludnie mamy wyjazd w dzungle by przejechac i zobaczyc jak zyja slonie.

 Samo miasto Phuket bylo zdecydowanie lepsze od Pattaya poniewaz nie bylo az tak duzo rosjan, i mniej bylo kubow Go-Go. Ulice byly czystsze i powietrze mniej zanieczyszczone.





Nastepnego ranka pojechalismy do miejsca zwanym "wild safarii ". Mielismy czas by poznac lokalnych ludzi.    Safari bylo dosc fajne. Zobaczylem malpy, weze i slonie. Oczywiscie najwazniejszym doznaniem tam byly zwierzeta gdyz nie mialem jeszcze okazje doknac,jechac na dzikim sloniu, czy wziasc do reki weza.





Na tym zdjeciu dostykam jadowitego weza:) Cale sczescie ze nie ukasil by mnie bo bym musial jechac do szpitala a to bylo by nie fajne doswiadczenie. Naszczescie wszystko dobrze sie odbylo. Wazne ze tego dokonalem.






Po tych wszystkich milych atrakcjach wezach,sloniach i rybnym spa czas byl na obiad i powrot do hotelu. Milo spedzony dzien wsrod zwierzat i natury. Gdy chwile odpoczylismy i nabralismy troche checi by ruszyc tylek pojechalismy zwiedzic najwiekszy posag Buddy w Tajlandii ktory znajduje sie na wzgorzu w Phukecie.


Wielki budda jest w trakcie budowy ale już praktycznie został zbudowany. Jego wysokość to 45 metrów. Patrzy na wschód i czuwa nad miastem. Bardzo fajna budowla do zobaczenia. Droga do buddy nie jest łatwa. Są  dwie oficjalne drogi prowadzące na szczyt ale nie są oznakowane, wiec najlepszym rozwiązaniem jest wypożyczyć skuter lub po prostu wziąć taksówkę za którą zapłacimy grosze. My właśnie tak zrobiliśmy gdyż nie widzieliśmy żadnego miejsca do wypożyczenia skutera, poza tym zbytnio nie chcieliśmy tego robić bo jest niebezpiecznie jeździć na ulicach.





Była chwila również na medytacje i skupienie w ciszy :)


Z wzgórza rozpowszechnia się widok na miasto i okoliczne wyspy. Bardzo dobre miejsce do zrobienia pamiątkowego zdjęcia.


Śmieszne Tuk-Tuk, czyli miejscowe taksówki. Są tanie bo płaci się za jeden przejazd 20 batów czyli ok. 2zł wiec bardzo taniocha. Niektóre z nich są bardzo odpicowane. Maja masaże w czasie przejazdu lub głośniki z muzyką. Fajnie pomyślane by przyciągnąć turystów.


Wracając napotkaliśmy jakąś wioskę ze słoniami. Wiec zatrzymaliśmy się na chwilę by podziwiać słonie. Miałem okazje doznać całusa od słonicy o imieniu Ela, oraz przejechania się na jej trąbie oraz masażu. Bardzo fajne to było.




Po długim dniu zwiedzania czas był na powrót do hotelu, i spakowanie się gdyż jutro płyniemy na Phi Phi która jest jedną z najsłynniejszych wysp na świecie, gdyż właśnie na niej kręcono film z udziałem Leonardo di Caprio " Niebiańska Plaża".

O szóstej rano trzeba było wstać i jechać do portu by wsiąść na statek i płynąć na wyspę. Czas przepłynięcia wynosił ok dwóch godzin.



Wyspa Phi Phi jest dość nieduża wyspa, ale za to niesamowitą. Przezroczysta woda i niesamowite widoki robią super wrażenie.





Po zakończeniu szybkiego zwiedzania wyspy czas był na powrót do hotelu i sen, bo każdy był padnięty. Następny dzień zapowiadał się bardzo ciekawie, gdyż szliśmy na taras widokowy a później na odpoczynek nad plażą.







Wyspa jest niesamowita,kolorowa i różnorodna pod każdym względem, lecz została zniszczona przez tsunami w 2004 roku. Została odbudowana i turyści znów mogą na nią przybywać i czerpać z niej co najlepsze czyli niesamowite widoki , piękna woda i plaża.

Po zakończeniu pobytu na tarasie widokowym, zeszliśmy nad plaże by odpocząć i popływać w lazurowej wodzie. W drodze powrotnej napotkaliśmy drzewa kokosowe z gigantycznymi owocami czyli kokosami.



Z udanego pobytu na tarasie widokowym szliśmy nad morze by podziwiać wodę i piękne widoki oraz wziąć kąpiel w ciepłym morzu.








Najlepszym momentem na plaży było kąpanie się w niesamowitej wodzie oraz znalezienie Polskich akcentów na wyspie. Bardzo się ździwiłem jak to zobaczyłem polskie obrazy emitujące historie z dawnych lat. Poczułem się jak w domu, tylko że oddalona o kilkanaście tysięcy kilometrów.




Po spędzeniu kilku godzin na plaży, czas był na powrót do hotelu i spakowanie się gdyż późnym popołudniu mieliśmy statek powrotny na Phuket. Hotel Phi Phi był bardzo wygodny i ceny dość tanie jak na tę porę turystyczną. Super lokacja 5 min piesza od dwóch brzegów zatoki. Blisko do sklepu i restauracji. Polecam go jak najbardziej.


 Pobyt się zakończył na cudownej wyspie wiec trzeba było znów się pakować i wrócić na Phuket. Gdy doszliśmy do portu co mnie zachwyciło to kolor wody i wygląd wyspy ze statku. Był niesamowity.





Gdy dojechaliśmy z powrotem do Phuketu zameldowaliśmy się już w nowym hotelu tylko na jedna noc gdyż następnego dnia lecieliśmy do stolicy Tajlandii Bangkoku. Na miejscu przywitała nas miła obsługa hotelowa oraz świetny widok na miasto i zachód słońca z jedenastego piętra.


Rankiem pojechaliśmy na lotnisko by polecieć do Bangkoku. Z okna rozpowszechniał się fajny widok wiec zrobiłem kilka ujęć. Te było najlepsze:)


Lotnisko w Bangkoku jest ogromne ale tym razem poszło o wiele szybciej z odprawą ok godziny później wyszliśmy na miasto by dojechać do hotelu. Mój widok z hotelu był nawet bardzo fajny widziałem z niego wieżowce i okoliczne sklepy oraz domki. Wieczorem słychać szum pojazdów i okoliczne bary. Po rozpakowaniu się i szybkiego odświeżeniu pod prysznicem wyszliśmy na pierwszy spacer po 8 milionowym mieście. 

Samo miasto Bangkok ma najdłuższą nazwę na świecie: 


Krung Thep Mahanakhon Amon Rattanakosin Mahinthara Ayuthaya Mahadilok Phop Noppharat Ratchathani Burirom Udomratchaniwet Mahasathan Amon Piman Awatan Sathit Sakkathattiya Witsanukam Prasit. 
W prostym tłumaczeniu oznacza:
Miasto Aniołów, wielkie miasto, wieczny klejnot, niezdobywalne miasto boga Indry,wspaniała stolica świata wspomaganego przez dziewięć pięknych skarbów,miasto szczęśliwe, obfitujące w ogromny Pałac Królewski, który przypomina niebiańskie miejsce gdzie rządzi zreinkowany bóg, to miasto dane przez Indrę, zbudowane przez Wisznu.


Niesamowita nazwa jak na miasto. Rankiem następnego dnia mieliśmy przejazd łódką w kanałach i rzece. Zobaczyłem jak żyją normalni ludzie w niezbyt ładnych domkach. Ale co kraj to kraj. Wiadomo że nie jest tak jak u nas gdyż ich wartość dorobku jest minimalna. 













 Podczas rejsu mieliśmy przystanek w markecie wodnym, gdzie mogliśmy coś zjeść i kupić. Market jest identyczny jak i u nas. Znajdziesz wszystko tylko musisz popytać. Mnóstwo tajskiego jedzenia i różnorodnych roślin. Niestety ja nie jadłem żadnej tajskiej potrawy gdyż wcześniej miałem zatrucie pokarmowe po zjedzeniu tajskiego dania. Powiedziałem, że już się nie skusze na takie atrakcje. 














Godzinę później płyneliśmy dalej podziwiając widoki na Bangkok. Gdy nasza trasa rejsu się skończyła   zeszliśmy na ląd i zaczeliśmy zwiedzać miasto. Pierwszym elementem do jakiego poszliśmy to Wat Arum.


Wat Arum jest nazywana  świątynią świtu. Jest najstarszym zabytkiem w Bangkoku. Jej wysokość mierzy 104 metry. Najładniej wygląda jak sama nazwa mówi i wschodzie lub zachodzie słońca. Świątynia ta jest świetnie wykończona i ozdobiona tłuczoną porcelaną, pochodzącą z Chin, która używana była jako balast w łodziach krążących miedzy Chinami a Tajlandią. Tym samym materiałem są pokryte posągi stojące wokół świątyni.
















Po zwiedzaniu tego pięknego zabytku zaszliśmy by podziwiać ogród botaniczny.





Po wizycie w świątyni Wat Arun poszliśmy zwiedzić Gold Buddha czyli zlotego budde.
Ten posąg jest największym na świecie wykonanym ze złota. Ma wysokość 3 metry i waży 5 ton. 







Kolejnym etapem zwiedzania było miejsce zwane China Town. Jak wiadomo jest to skupisko mieszkańców narodowości większości Chińskiej. Male miasteczko w mieście z ich potrawami, rzeźbami i kulturą :)









Gdy zakończyliśmy zwiedzanie wielkiego jednego marketu udaliśmy się do najstarszej świątyni w Bangkoku czyli Wat Pho czyli świątynią leżącego buddy. Rozmiary buddy to 46 metrów długości i 15 wysokości. Cały posąg wypełnia szczelnie całą kaplice. Właśnie Wat Pho jest miejscem narodzin masażu. Zanim założono tu świątynie w miejscu tym ćwiczono jogę i masowano. Więc jeśli ktoś ma ochotę na masaż można go wykonać w pobliskim przyklasztornym budynku. Podobno tutaj wykonuje się najlepszy masaż w całej Tajlandii.








Ten obiekt robi niesamowite wrażenie swoja wielkością i wyglądem.

 Kolejnym naszym celem zwiedzania było miejsce zwane Grand Palace. Jest to miejsce w którym mieszkał król. Zostało cudowne miejsce z pięknymi ogrodami, oczkami wodnymi, drzewami oraz rzeźbami i przeróżnych kształtach. Przez ponad 150 lat był domem tajskich królów. Tutaj również mieściły się ministerstwa i siedziby rządu. Dzisiaj król nie mieszka już w tym kompleksie. Usytuował się we współczesnym pałacu w dzielnicy Dusit. Cały kompleks jest jak z bajki, mnóstwo kolorów, złota, pięknych obiektów.
















Jak sami widzicie miejsce jest niezwykłe, wręcz bajeczne. Chciałbym tam powrócić i zwiedzić jeszcze raz. Tak na spokojnie i z wielką chęcią by było mniej turystów by poczuć tą atmosferę jaka tam panuje.

Kolejnym naszym przystankiem złota góra w Bangkoku. Świątynia ta została założona w roku 1782-1890 przez Ramę I. Miejsce to wykorzystywano do kremacji zwłok zwykłych obywateli.

Legenda głosi że właśnie tutaj przechowywane są szczątki Buddy, lecz nie wiadomo czy naprawdę się tam znajdują,  Miejsce te jest szczególnie święte ze względu na prawdopodobne relikwie jak również ze względu na miejsce że pochowano tam tak wiele osób.
Aby dotrzeć na szczyt 78 metrowego wzniesienia trzeba pokonać 318 schodków. Warto, ze względu nawet na piękne widoki roztaczające się ze szczytu.














Ostatniego dnia przed wylotem zwiedzaliśmy samo miasto pod względem transportu, parków i okolicznych sklepów z pamiątkami. Jak na tak wielkie miasto zdziwiłem się że transport publiczny np. metro lub szybka kolej podwieszana jest bardzo czysta i zadbana oraz bezpieczna, ze względu mnóstwo ukrytych kamer i strażników którzy stoją praktycznie wszędzie.
Ulice Bangkoku są zakorkowane w większości czasu ale to i tak nie przeszkadza im to zbytnio gdyż  już przyzwyczaili się do takiego stylu podróżowania po mieście.















Koniec dnia zakończył się, wraz z moim 3 tygodniowym pobytem. Powrót do hotelu, spakowanie się i ostatnia noc w stolicy kraju.
Rano pobudka, wypiłem tylko herbatę. Moje walizki już w taksówce i około godziny jedziemy na lotnisko, gdyż jest oddalone od miasta dość daleko. Bylem zadowolony ale i trochę smutny że opuszczam tak ciekawy kraj jaki jest Tajlandia. Napewno tam powrócę by odkryć to co jeszcze nie zostało odkryte przez ze mnie.


Kraj i ludność jest ciekawa i różnorodna pod względem wszystkiego. Kultury, mowy, szacunku do drugiej osoby, zaufania. Uwielbiam ludzi z Tajlandii bo są niesamowicie przyjaźni, choć często jest problem z komunikowaniem się z nimi. Serdecznie wszystkim polecam by odwiedzili ten kraj, poznali ich zwyczaje i kulturę. Napewno będziecie zadowoleni i nigdy nie zapomnicie takiej przygody. Ja nigdy nie zapomnę mego pobytu w tym kraju. :)


 
;