czwartek, 23 lutego 2012

Stonehenge, 2011r



Stojąc o kilkadziesiąt metrów od liczących sobie dziesiątki wieków kamieni zastanawiałem się, jaka moc jest w nich zaklęta, że co roku przybywa tu ok. 700 tys. turystów z całego świata. Jakich zdarzeń są świadkami szare kolosy? Ile potu i krwi lało się, gdy setki ludzi ustawiało je w magiczny krąg? Milczące głazy nigdy nikomu nie zdradziły swej tajemnicy, pozostało mi więc tylko podziwiać ich majestat na tle czystego błękitu nieba.
Tajemniczy krąg monolitów znajduje się ok. 15 km na północ od Salisbury. Naukowcy prześcigają się w domysłach, do czego tak naprawdę potrzebne było prehistorycznym mieszkańcom Anglii to dziwne skupisko kamieni. Co pewien czas w fachowych pismach historycznych i archeologicznych pojawiają się nowe teorie, z których żadna nie jest poparta dostateczną ilością dowodów. Stonehenge urosło wręcz do miana najbardziej kontrowersyjnej prehistorycznej budowli kraju i pewnie nigdy nie dowiemy się, czy było to miejsce składania rytualnych ofiar, świątynia słońca, obserwatorium astronomiczne czy też pałac królewski, który nieudolnie naśladował architekturę rzymską. A może “winę” za tajemniczość przypisać kosmitom? Niejednokrotnie przecież głoszono, że Stonehenge to lądowisko dla pojazdów, którymi przybywały na naszą planetę istoty pozaziemskie. 



Przyczyn budowy tajemniczego kręgu trudno dociec, jednak sam proces powstawania Stonehenge, dzięki najnowszym metodom badawczym można już w miarę dokładnie określić. Wiadomo na pewno, że budowlę wznoszono fazami, które dzieli nawet tysiąc lat. Najpierw, około 3050 lat p.n.e. istniał tam tylko okrągły rów z okalającymi go pionowo ustawionymi kamieniami. W środku kręgu znajdował się kopiec i 56 zagłębień, których używano w pewnym okresie do przechowywania kremowanych prochów ludzkich. Doły kopano prymitywnymi narzędziami wykonanymi z rogów jeleni czy kości bydlęcych. Około tysiąca lat później wzniesiono pierwszy krąg z kamieni, których było aż 80. Potężne dolerytowe bloki transportowano aż z odległych o 385 km gór Prescelly w południowej Walii. Niektórzy archeolodzy sugerują, że głazy mógł przynieść z walijskich gór lodowiec podczas ostatniego zlodowacenia, ale teorię tę podważa brak na Równinie Salisbury jakichkolwiek innych śladów działalności lodowca. Jak transportowano kamienne olbrzymy? Trudno to sobie wyobrazić, bo niektóre z nich mają ponad 7 metrów wysokości i ważą 40 ton. Prawdopodobnie używano tratw. Spławiano ciężary do morza, potem prawie połowę drogi pływały one blisko brzegu Walii, by znów znaleźć się w korytach rzek. Ostatni kilkudziesięciomilowy odcinek przewożono głazy na drewnianych wałach. Dlaczego sprowadzano budulec aż z tak daleka, oczywiście nie wiadomo.
Pracowano całymi latami, nie używając niczego oprócz lin z bydlęcego włosia, prymitywnych dźwigni i drewnianych wałków. Jedyną “siłą napędową” były ludzkie mięśnie, należy więc przypuszczać, że podobnie jak przy budowie egipskich piramid, wielu budowniczych okupiło wysiłek życiem.

Mimo wszystko do niedawna każdego roku w nocy z 21 na 22 czerwca, samozwańczy “druidzi” inscenizowali na oczach zafascynowanej publiczności nadzwyczajne misterium letniego przesilenia. Okryci szerokimi szatami z kapturem, w jednej ręce trzymali gałązkę jemioły, w drugiej kolorowe proporce. Spektaklowi towarzyszyły “pieśni druidów”, w których nie było tak naprawdę ani nutki druidzkiej. Stowarzyszenie Druidów i wyznawcy New Age przybywali tu, by świętować nadejście lata i ... toczyć regularne walki z chroniącymi unikalny zabytek policjantami. Od pewnego czasu wchodzenie pomiędzy głazy jest zakazane, także dla “druidów”. Turyści są więc pozbawieni tajemniczego widowiska. Wchodząc za bramę obiektu otrzymują za to automatyczny przewodnik w kształcie telefonu komórkowego. W jego towarzystwie spaceruje się ścieżkami wokół kręgu. Informacje są nagrane w wielu językach, m.in. niemieckim, hiszpańskim, japońskim. Polskich przewodników jeszcze nie uruchomiono, trzeba się więc zdać na znajomość któregoś z języków obcych, albo ograniczyć do patrzenia na tajemnicze głazy. Można także puścić wodze fantazji i przy pomocy jednej z teorii przenieść się w marzeniach do świątyni, obserwatorium astronomicznego czy królewskiego pałacu Stonehenge. 

Stonehenge składa się z kilku kręgów. Zewnętrzny ziemny wał ma średnicę ok. 100 metrów i niektórzy w ogóle go nie zauważają, bo bardziej zdumiewające i okazałe są kręgi kamienne, a właściwie to, co z nich pozostało. 

Prawdopodobnie tak wygladalo Stonehenge za czasow mlodosci. 


Środkowy krąg o średnicy 29 metrów tworzyło dawniej 30 stojących kamieni zwieńczonych trzydziestoma dokładnie dopasowanymi poziomymi głazami. Krąg był niemal idealny, różnica w jego krzywiźnie nie przekracza w żadnym miejscu 5 cm. Kamienie pionowe ważą po 26 ton a poziome około 9 ton i przetransportowano je z gór Marlborough Downs leżących jakieś 20 mil na północ od Stonehenge. 


Bliżej środka są ślady równie regularnego kręgu 60 kamieni tzw. błękitnych, wąskich, stojących głazów o wadze ok. 4 ton każdy. Przyciągnięto je tu lądem i wodą z odległej o 300 km Walii.




Najwyższe głazy stojące w samym środku ustawione są w kształcie podkowy otwartej na wschód. Formacje te zwane są trylitami i mają wysokość nawet 9 metrów. Każdy z kamieni waży około 50 ton.
Wewnątrz podkowy stoi kamień zwany ofiarnym lub ołtarzem. Nazwano go tak, ponieważ trudno jest zaprzeczyć, że Stonehenge miało tysiące lat temu poważny związek z kultem słońca.




Proste narzędzia – kamienne młoty, motyki z rogów jeleni, łopatki z kości łopatkowych, sznury i rzemienie, wiklinowe kosze, tratwy z pni drzew, okrągłe belki podkładane pod sanie z kamiennymi blokami… A do przeniesienia głazy ważące kilkadziesiąt ton, wielokilometrowy transport, tysiące zatrudnionych ludzi przez wiele lat, gdzie są te czasy… A jednak Stonehenge nadal stoi, a raczej wisi, zgodnie z nazwą, a milion ludzi co roku przyjeżdża je obejrzeć z bliska.
Teren jest ogrodzony i stanowi własność English Heritage i National Trust, więc należy kupić bilet i po przejściu tunelem pod drogą przespacerować się wokół kamiennych kręgów wzdłuż barierek postawionych w 1977 roku. 

Prawdą jest, że w dniu 21 czerwca, kiedy noc jest najkrótsza w roku, wschodzące słońce oświetla przez szpary w innych kręgach kamień w samym centrum wszystkich kręgów Stonehenge.  Ja niestety bylem nie podczas najkrotszego dnia ale wszystko jest przedemna gdyz czerwiec juz sie zbliza :) 


Zdjecie pobrane z www.google.com

 Zdjecie pobrane z ww.google.com




Celebracja pogańskiego święta przesilenia letniego przyciągnęła w 2009 roku 35 tysięcy ludzi, którzy wokół kamiennych kręgów pozbawionych na tę jedną noc wszystkich barierek czekali na wschód słońca przechadzając się w przebraniach druidów i czarownic i paląc marihuanę. Napewno 21 czerwca tylko nie wiem czy uda mi sie w tym roku ale napewno tam zawitam i sam  doznam tych emocji :) 



Zdejecie pobrane z www.google.com


Pozostalosci sa porozmieczane nietylko wokol okregu i wszytskich znajdujazcych sie tam kamieni. Kilka z nich znajduje sie w odleglosci od srodka okregu nawet o 150m nie wiadomo dlaczego tam sie znajduja pojedyncze glazy.




Na tym zdjeciu u dolu  widac dokaladnie kamien ofiarny lub oltarz nie wiadomo ktora nazwa jest oficjalna dla tego kamienia. 
Kamien ten znajduje sie na srodku zdjecia najciemniejszy ze wszystkich. Spekulacje mowia  dlaczego tylko ten kamien jest innego koloru? Naukowcy twierdza ze to wlasnie na nim doznawano okrutnego bolu ale niestety nie zostalo to potwierdzone i raczej juz nie zostanie. Pozastaje nam tylko wyobraznia co tak naprawde moglo sie tam dziac kilka tysiecy lat temu. 











Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

 
;