czwartek, 26 kwietnia 2012

Tajlandia 2012



Tajlandia to byla moja pierwsza wyprawa do Azji. Podróż nie rozpoczęła się rewelacyjnie, gdyż miałem półtora godziny opóźnienia z Londynu do Istanbułu. Byłem zaniepokojony, gdyż nie wiedziałem czy zdąże na drugi lot. Gdy po około dwu godzinnym opóźnieniu wylądowałem w Turcji oznajmiono nam, ze samolot czeka na nas i mamy szybko przejść do odpowiedniej bramki. Razem ze mną było około piętnastu osób lecących do Tajlandii. Każdy zaczął przemieszczać się w odpowiednim kierunku i po kolejnej odprawie biletowo-paszprtowej udalismy się do samolotu.


Wkoncu gdy juz usiadlem w swoje miejsce w samolocie, nerwy opadly i czekalem na start wielkiej maszyny.  Moj lot trwal 12 godzin.

Po wyjsciu z samolotu pierwsze co zwrocilo na mnie uwage to temperatura. Wynosila 36°C.
Wyladowalem o godzinie 13.15 a z lotniska wyszedlem ok 17.30. Dlaczego????

Gdyz tak dlugo czekalem na odprawe paszportowa. Piekna pani za lada przybijala ok pieciu pieczatek i wychodzila na przerwe. Wszystkich ludzi doprowadzalo to do szalu. Czekalem tak długo że aż postanowiłem zmienić kolejkę. Poszło troszkę szybciej. W końcu po przyznaniu wizy na okres pobytu mogłem iść i znaleźć mój bagarz, co nie bylo takie łatwe jak to zazwyczaj bywa. Bagaż nie leżał na żadnej z taśm. Szukałem go po jednym z najwiekszych lotnisk w Azji ok godzine. W końcu znalazłem innych ludzi którzy również nie mogli znaleźć swych bagaży. Poszlismy w grupie do biura bagażów i zapytalismy gdzie one są. Pani oznajmiła że leżą przy taśmie 18 lecz tak nie bylo. Po kolejnych poszukowaniach jakiś miły azjata powiedzial ze nasze bagaże sa przy tasmie 4. Wiec byl czas na marsz z jednego krańca na drugi lotniska by je odebrac. Nareszcie je znalezlismy i po kilku godzinach wkoncu wyszlismy z lotniska. Poszlismy zamowic taksowke do naszego hotelu.

Podczas drogi do Pattaya, naszego pierwszego miejsca pobytu zachwycalem sie innymi krajobrazami. Wszystko bylo inne, ludzie, kwiaty, drogi. Poprostu wszytko. Po ok dwu godzinnej jeździe taksówka dojechaliśmy do celu.
Byla 21 wieczorem a  temperatura  nadal byla wysoka i wynosila 31°C.
Hotel byl super. Jak na taka cenę miał  swietne polozenie, niedaleko plaza i morze oraz sklepy.
Pokoj moj znjdowal sie na 25 pietrze, wiec widok byl niesamowity na zatokę, miasto, kluby i sklepy.

Chwile pozniej byl zachod slonca, moj pierwszy w Tajlandii :)


Nastepnego dnia odpoczywalem na plazy. Woda byla niezbyt czysta ale co tam sie nie robi . Spotkalismy pewnego amerykanina ktory mial papuge i mozna bylo z nia zrobic sobie fotke. Wiec jak najbardziej czemu nie. Wiec zaplacilem 100 tajskich batów wiec ok 10zl za fotke.



 W Pattaya spedzilismy kilka dni. Jesli chodzi o zycie nocne to jest chyba najgorszym miejscem gdzie sie uprawia sex turystyke. Mnostwo rosjan  ktorzy wynajmuja mlode tajki lub tajow na wspolne noce . Poprostu nie da sie tego nie zauwazyc. Sex jest tam wszedzie, szczegolnie noca.
Niejeden raz gdy szlismy noca by zobaczyc jakies kluby czy cos zjesc,  nie wiadomo skad wyskakiwaly dziewczyny. Krzyczaly, flirtowaly, i podrywaly ciebie tekstami np.: "uuuuuu seksowny facet", " zapraszam na kawe!" lub najlepszy tekst z pobytu to " nie lubie Ciebie ale kocham twoje pieniadze" to mnie rozwalilo. He nie jeden raz mialem oferte od miych pan ktore chcialy bym je zaprosil do swego hotelu. Taka przyjemnosc kosztuje 1000 batów czyli ok 100zl. Nie skozystalem z zadnych takich uslog, choc niektore byly warte grzechu . Wszystkie te osoby zachowywaly sie jak malpy. Krzyczaly i skakaly z jedego "drzewa" na drugie.

Pewien tajlandczyk opowiedzial nam ciekawa historie dotyczaca dziewczyn ktore pracuja cialem. Powiedzial: : Jesli jedziesz samochodem, taksowka lub czym kolwiek i zauwazysz jeden dom ktory wyglada jak chlew, to w nim mieszka osoba normalnie usytuowana w kraju, jesli zauwazysz dom ktory wyglada jak maly palac, z ladnym ogrodkiem i dobrym samochodem, tzn ze wlasciciel ma corke lub syna albo kilka dzieci ktorzy dostarczaja im pieniadze za zarobki swym cialem. To norma. Kilka razy zauwazylem takie posesje. Jak widac interes jest wszedzie. :) tylko trzeba umiec go rozkrecic:) Noca wlasnie takie kobiety lub ladyboys mozna podziwiac ktorzy czekaja tylko na to, bys zabral je ze soba.



To dzieje sie tylko noca :)) heheh !! A teraz............. czas na kolejny dzien:)


Kolenym etapem byla jedna z pobliskich wysp.
Podczas plyniecia statku roztaczal sie widok na Pattaye.


Wyspa ta nazywala sie Ko Lan. Tam juz bylo bardzo milo i ciekawie. Woda byla nieziemsko przezroczysta. Prawdziwe miejsce do odpoczynku i relaxu.



Widok na wode i plaze :)) Rowniez byl czas na zabawe np przejazczka na wodnym bananie :))






Po pobycie na wyspie, czas był na powrót. Nasz przewodnik powiedział że dzis jest swieto i każdy obywatel jedzie na górę by się pomodlić. Więc zabrał nas ze sobą co było milym i fajnym doznaniem, zobaczyć jak ludzie sie modla i swiętują ważny dla nich dzień. Góra na której modlili sie ludzie znajdowała się po drugiej stronie zatoki.









Dzien byl udany i dlugi pelen nowych atrakcji. Kolejnego dnia poszlismy zwiedzic i zjechac z rosyjskiej wiezy ktora znajduje sie w centrum miasta Pattaya. Wieza ta ma 56 pieter. Atrakcja ta kosztowala 200 batow wiec 20zl.




Zjazd nie byl az tak ekscytujacy jak wygladal ale mile doswiadczenie :)) Po zakonczeniu zwiedzania wiezy i zjezdzie, poszedlismy na plaze by odpoczac i posluchac morskich fal. Uwielbiam to. Chwile pozniej brak mi bylo adrenaliny wiec teraz poszedlem na parachuting. To juz bylo bardziej ciekawe niz wieza.





Latanie i zjezczanie zakonczyl dzien wrazen. Nasetepny dzien byl dniem moich 21 urodzin. Nie wiemdzialem  co sie wydarzy i co mnie czeka.
Rano gdy tylko wstalem znjomi zlozyli mi zyczenia i drobne prezenty. Gdy spotkalismy naszego przewodnika zaporosil nas do swego domu na maly obiad. Bylismy bardzo zaskoczeni gdyz zadko tajowie zapraszaja obcych ludzi szcegolnie turystow do swego domu. Powiedzial nam ze nam ufa i ze nas polubil,
wkoncu 3 tygodnie z nami spedzi pokazujac nam Tajlandie.

Wieczorem ubralem sie w koszule ktora lubie. Na wazne okazje. ARNC beda wiedziec heh!! Jest mi mila i mile chwile z nia spedzilem. Gdy dotarilsmy do domu na kolacje, przygotowalismy kilka dan i czas bylo uczte. Nie wiedzialem ze znajomi mi zrobili wlasnie taka niespodzianke. Nasza uczta skladala sie z 2 salatek, kieblasek z grila, krewetek i whisky. Fajne polaczenie.








Po udanej imprezce szybki powrot do hotelu, prysznic i czas sen. :)) 13.03.2012 byl bardzo fajnym i milym dniem !! Zostanie w pamieci napewno :)
 Dwa dni pozniej czas byl na pakowanie sie. Lecielismy na Phuket. Drugie wazne miejsce turystyczne w Tajlandii. Lecielismy tam liniami Air Bangkok. Sa bardzo fajne, mila absluga i jedzenie. Polecam.

W dniu wyjazdu z Pattaya dopisywal humor hehe bo wiedzialem ze jade w dobre i ciekawe miejsce. Lepsze niz nasza baza. Po godzinnym locie i wyladowaniu pojechalismy do hotelu, ktorym sie rozczarowalem. Klimatyzacja zbytnio nie dzialala. Lodowka zbyt mala by cos tam schowac, sejf sie blokowal, luzka male i niezbyt wygodne no i telewizja !! Jeden program w jezyku angielskim, pozatym ledwo widoczny gdzyz obraz odczytu byl bardzo slaby. Ale co tam, przemecze sie tam te 5 dni. Po zameldowaniu sie do hotelu poszlismy do lokalnego biora pozdrozy by odebrac nasze bielty na wyspe Phi Phi i miejsce gdzie bedziemy jezdzic na sloniach. Wszystkie bilety zostaly odebrane i jutro w poludnie mamy wyjazd w dzungle by przejechac i zobaczyc jak zyja slonie.

 Samo miasto Phuket bylo zdecydowanie lepsze od Pattaya poniewaz nie bylo az tak duzo rosjan, i mniej bylo kubow Go-Go. Ulice byly czystsze i powietrze mniej zanieczyszczone.





Nastepnego ranka pojechalismy do miejsca zwanym "wild safarii ". Mielismy czas by poznac lokalnych ludzi.    Safari bylo dosc fajne. Zobaczylem malpy, weze i slonie. Oczywiscie najwazniejszym doznaniem tam byly zwierzeta gdyz nie mialem jeszcze okazje doknac,jechac na dzikim sloniu, czy wziasc do reki weza.





Na tym zdjeciu dostykam jadowitego weza:) Cale sczescie ze nie ukasil by mnie bo bym musial jechac do szpitala a to bylo by nie fajne doswiadczenie. Naszczescie wszystko dobrze sie odbylo. Wazne ze tego dokonalem.






Po tych wszystkich milych atrakcjach wezach,sloniach i rybnym spa czas byl na obiad i powrot do hotelu. Milo spedzony dzien wsrod zwierzat i natury. Gdy chwile odpoczylismy i nabralismy troche checi by ruszyc tylek pojechalismy zwiedzic najwiekszy posag Buddy w Tajlandii ktory znajduje sie na wzgorzu w Phukecie.


Wielki budda jest w trakcie budowy ale już praktycznie został zbudowany. Jego wysokość to 45 metrów. Patrzy na wschód i czuwa nad miastem. Bardzo fajna budowla do zobaczenia. Droga do buddy nie jest łatwa. Są  dwie oficjalne drogi prowadzące na szczyt ale nie są oznakowane, wiec najlepszym rozwiązaniem jest wypożyczyć skuter lub po prostu wziąć taksówkę za którą zapłacimy grosze. My właśnie tak zrobiliśmy gdyż nie widzieliśmy żadnego miejsca do wypożyczenia skutera, poza tym zbytnio nie chcieliśmy tego robić bo jest niebezpiecznie jeździć na ulicach.





Była chwila również na medytacje i skupienie w ciszy :)


Z wzgórza rozpowszechnia się widok na miasto i okoliczne wyspy. Bardzo dobre miejsce do zrobienia pamiątkowego zdjęcia.


Śmieszne Tuk-Tuk, czyli miejscowe taksówki. Są tanie bo płaci się za jeden przejazd 20 batów czyli ok. 2zł wiec bardzo taniocha. Niektóre z nich są bardzo odpicowane. Maja masaże w czasie przejazdu lub głośniki z muzyką. Fajnie pomyślane by przyciągnąć turystów.


Wracając napotkaliśmy jakąś wioskę ze słoniami. Wiec zatrzymaliśmy się na chwilę by podziwiać słonie. Miałem okazje doznać całusa od słonicy o imieniu Ela, oraz przejechania się na jej trąbie oraz masażu. Bardzo fajne to było.




Po długim dniu zwiedzania czas był na powrót do hotelu, i spakowanie się gdyż jutro płyniemy na Phi Phi która jest jedną z najsłynniejszych wysp na świecie, gdyż właśnie na niej kręcono film z udziałem Leonardo di Caprio " Niebiańska Plaża".

O szóstej rano trzeba było wstać i jechać do portu by wsiąść na statek i płynąć na wyspę. Czas przepłynięcia wynosił ok dwóch godzin.



Wyspa Phi Phi jest dość nieduża wyspa, ale za to niesamowitą. Przezroczysta woda i niesamowite widoki robią super wrażenie.





Po zakończeniu szybkiego zwiedzania wyspy czas był na powrót do hotelu i sen, bo każdy był padnięty. Następny dzień zapowiadał się bardzo ciekawie, gdyż szliśmy na taras widokowy a później na odpoczynek nad plażą.







Wyspa jest niesamowita,kolorowa i różnorodna pod każdym względem, lecz została zniszczona przez tsunami w 2004 roku. Została odbudowana i turyści znów mogą na nią przybywać i czerpać z niej co najlepsze czyli niesamowite widoki , piękna woda i plaża.

Po zakończeniu pobytu na tarasie widokowym, zeszliśmy nad plaże by odpocząć i popływać w lazurowej wodzie. W drodze powrotnej napotkaliśmy drzewa kokosowe z gigantycznymi owocami czyli kokosami.



Z udanego pobytu na tarasie widokowym szliśmy nad morze by podziwiać wodę i piękne widoki oraz wziąć kąpiel w ciepłym morzu.








Najlepszym momentem na plaży było kąpanie się w niesamowitej wodzie oraz znalezienie Polskich akcentów na wyspie. Bardzo się ździwiłem jak to zobaczyłem polskie obrazy emitujące historie z dawnych lat. Poczułem się jak w domu, tylko że oddalona o kilkanaście tysięcy kilometrów.




Po spędzeniu kilku godzin na plaży, czas był na powrót do hotelu i spakowanie się gdyż późnym popołudniu mieliśmy statek powrotny na Phuket. Hotel Phi Phi był bardzo wygodny i ceny dość tanie jak na tę porę turystyczną. Super lokacja 5 min piesza od dwóch brzegów zatoki. Blisko do sklepu i restauracji. Polecam go jak najbardziej.


 Pobyt się zakończył na cudownej wyspie wiec trzeba było znów się pakować i wrócić na Phuket. Gdy doszliśmy do portu co mnie zachwyciło to kolor wody i wygląd wyspy ze statku. Był niesamowity.





Gdy dojechaliśmy z powrotem do Phuketu zameldowaliśmy się już w nowym hotelu tylko na jedna noc gdyż następnego dnia lecieliśmy do stolicy Tajlandii Bangkoku. Na miejscu przywitała nas miła obsługa hotelowa oraz świetny widok na miasto i zachód słońca z jedenastego piętra.


Rankiem pojechaliśmy na lotnisko by polecieć do Bangkoku. Z okna rozpowszechniał się fajny widok wiec zrobiłem kilka ujęć. Te było najlepsze:)


Lotnisko w Bangkoku jest ogromne ale tym razem poszło o wiele szybciej z odprawą ok godziny później wyszliśmy na miasto by dojechać do hotelu. Mój widok z hotelu był nawet bardzo fajny widziałem z niego wieżowce i okoliczne sklepy oraz domki. Wieczorem słychać szum pojazdów i okoliczne bary. Po rozpakowaniu się i szybkiego odświeżeniu pod prysznicem wyszliśmy na pierwszy spacer po 8 milionowym mieście. 

Samo miasto Bangkok ma najdłuższą nazwę na świecie: 


Krung Thep Mahanakhon Amon Rattanakosin Mahinthara Ayuthaya Mahadilok Phop Noppharat Ratchathani Burirom Udomratchaniwet Mahasathan Amon Piman Awatan Sathit Sakkathattiya Witsanukam Prasit. 
W prostym tłumaczeniu oznacza:
Miasto Aniołów, wielkie miasto, wieczny klejnot, niezdobywalne miasto boga Indry,wspaniała stolica świata wspomaganego przez dziewięć pięknych skarbów,miasto szczęśliwe, obfitujące w ogromny Pałac Królewski, który przypomina niebiańskie miejsce gdzie rządzi zreinkowany bóg, to miasto dane przez Indrę, zbudowane przez Wisznu.


Niesamowita nazwa jak na miasto. Rankiem następnego dnia mieliśmy przejazd łódką w kanałach i rzece. Zobaczyłem jak żyją normalni ludzie w niezbyt ładnych domkach. Ale co kraj to kraj. Wiadomo że nie jest tak jak u nas gdyż ich wartość dorobku jest minimalna. 













 Podczas rejsu mieliśmy przystanek w markecie wodnym, gdzie mogliśmy coś zjeść i kupić. Market jest identyczny jak i u nas. Znajdziesz wszystko tylko musisz popytać. Mnóstwo tajskiego jedzenia i różnorodnych roślin. Niestety ja nie jadłem żadnej tajskiej potrawy gdyż wcześniej miałem zatrucie pokarmowe po zjedzeniu tajskiego dania. Powiedziałem, że już się nie skusze na takie atrakcje. 














Godzinę później płyneliśmy dalej podziwiając widoki na Bangkok. Gdy nasza trasa rejsu się skończyła   zeszliśmy na ląd i zaczeliśmy zwiedzać miasto. Pierwszym elementem do jakiego poszliśmy to Wat Arum.


Wat Arum jest nazywana  świątynią świtu. Jest najstarszym zabytkiem w Bangkoku. Jej wysokość mierzy 104 metry. Najładniej wygląda jak sama nazwa mówi i wschodzie lub zachodzie słońca. Świątynia ta jest świetnie wykończona i ozdobiona tłuczoną porcelaną, pochodzącą z Chin, która używana była jako balast w łodziach krążących miedzy Chinami a Tajlandią. Tym samym materiałem są pokryte posągi stojące wokół świątyni.
















Po zwiedzaniu tego pięknego zabytku zaszliśmy by podziwiać ogród botaniczny.





Po wizycie w świątyni Wat Arun poszliśmy zwiedzić Gold Buddha czyli zlotego budde.
Ten posąg jest największym na świecie wykonanym ze złota. Ma wysokość 3 metry i waży 5 ton. 







Kolejnym etapem zwiedzania było miejsce zwane China Town. Jak wiadomo jest to skupisko mieszkańców narodowości większości Chińskiej. Male miasteczko w mieście z ich potrawami, rzeźbami i kulturą :)









Gdy zakończyliśmy zwiedzanie wielkiego jednego marketu udaliśmy się do najstarszej świątyni w Bangkoku czyli Wat Pho czyli świątynią leżącego buddy. Rozmiary buddy to 46 metrów długości i 15 wysokości. Cały posąg wypełnia szczelnie całą kaplice. Właśnie Wat Pho jest miejscem narodzin masażu. Zanim założono tu świątynie w miejscu tym ćwiczono jogę i masowano. Więc jeśli ktoś ma ochotę na masaż można go wykonać w pobliskim przyklasztornym budynku. Podobno tutaj wykonuje się najlepszy masaż w całej Tajlandii.








Ten obiekt robi niesamowite wrażenie swoja wielkością i wyglądem.

 Kolejnym naszym celem zwiedzania było miejsce zwane Grand Palace. Jest to miejsce w którym mieszkał król. Zostało cudowne miejsce z pięknymi ogrodami, oczkami wodnymi, drzewami oraz rzeźbami i przeróżnych kształtach. Przez ponad 150 lat był domem tajskich królów. Tutaj również mieściły się ministerstwa i siedziby rządu. Dzisiaj król nie mieszka już w tym kompleksie. Usytuował się we współczesnym pałacu w dzielnicy Dusit. Cały kompleks jest jak z bajki, mnóstwo kolorów, złota, pięknych obiektów.
















Jak sami widzicie miejsce jest niezwykłe, wręcz bajeczne. Chciałbym tam powrócić i zwiedzić jeszcze raz. Tak na spokojnie i z wielką chęcią by było mniej turystów by poczuć tą atmosferę jaka tam panuje.

Kolejnym naszym przystankiem złota góra w Bangkoku. Świątynia ta została założona w roku 1782-1890 przez Ramę I. Miejsce to wykorzystywano do kremacji zwłok zwykłych obywateli.

Legenda głosi że właśnie tutaj przechowywane są szczątki Buddy, lecz nie wiadomo czy naprawdę się tam znajdują,  Miejsce te jest szczególnie święte ze względu na prawdopodobne relikwie jak również ze względu na miejsce że pochowano tam tak wiele osób.
Aby dotrzeć na szczyt 78 metrowego wzniesienia trzeba pokonać 318 schodków. Warto, ze względu nawet na piękne widoki roztaczające się ze szczytu.














Ostatniego dnia przed wylotem zwiedzaliśmy samo miasto pod względem transportu, parków i okolicznych sklepów z pamiątkami. Jak na tak wielkie miasto zdziwiłem się że transport publiczny np. metro lub szybka kolej podwieszana jest bardzo czysta i zadbana oraz bezpieczna, ze względu mnóstwo ukrytych kamer i strażników którzy stoją praktycznie wszędzie.
Ulice Bangkoku są zakorkowane w większości czasu ale to i tak nie przeszkadza im to zbytnio gdyż  już przyzwyczaili się do takiego stylu podróżowania po mieście.















Koniec dnia zakończył się, wraz z moim 3 tygodniowym pobytem. Powrót do hotelu, spakowanie się i ostatnia noc w stolicy kraju.
Rano pobudka, wypiłem tylko herbatę. Moje walizki już w taksówce i około godziny jedziemy na lotnisko, gdyż jest oddalone od miasta dość daleko. Bylem zadowolony ale i trochę smutny że opuszczam tak ciekawy kraj jaki jest Tajlandia. Napewno tam powrócę by odkryć to co jeszcze nie zostało odkryte przez ze mnie.


Kraj i ludność jest ciekawa i różnorodna pod względem wszystkiego. Kultury, mowy, szacunku do drugiej osoby, zaufania. Uwielbiam ludzi z Tajlandii bo są niesamowicie przyjaźni, choć często jest problem z komunikowaniem się z nimi. Serdecznie wszystkim polecam by odwiedzili ten kraj, poznali ich zwyczaje i kulturę. Napewno będziecie zadowoleni i nigdy nie zapomnicie takiej przygody. Ja nigdy nie zapomnę mego pobytu w tym kraju. :)


6 komentarzy:

  1. Super zdjęcia! ale nie bałeś się tego węża :D? Chociaż mimo wszystko wolę węże od pająków ;) Chętnie będę tu zaglądać! Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja tu osiadam na stałe! Przypadkiem trafilam na Twojego bloga szukając pasjonatów Italii i makaronów, b.ciekawy blog, gratuluje!

    OdpowiedzUsuń
  3. i do tego widzę, że mieszkasz niedaleko mnie! Zapraszam do Brighton! za 2 tygodnie lecę do Pl ale fajnie byłoby się spotkać i pogadać o podróżach:)
    Aśka

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo fajny blog! Byłam w Taj w zeszłym roku i zakochałam się w tym kraju i jego mieszkańcach

    OdpowiedzUsuń
  5. Jestem pod wrazeniem zdjec i wyprawy :) Przyznaje ze to niesamowity kraj i na pewno jeszce tam wroce! :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Dzięki,że udostępniłeś taki blog.

    OdpowiedzUsuń

 
;